Po prostu PBF. Możesz się wcielić w jedną z wielu postaci...
Kiedy lwica krzyknęła do niej, na twarzy białowłosej pojawił się grymas i drwiący uśmiech. Nie przepadała za tą małą lwicą. Zachowywała się nie do zniesienia. Dziewczyna po ubraniu czarnego swetra, założyła do niego szare jeansy oraz swoje pomarańczowe trampki i zeszła na dół. Schowała ręce do kieszeni, po czym rozejrzała się wokół.
Offline
- Ech trzeba tam rewizję zrobić - stwierdziła cicho lwica wpatrując się w okno na 19 piętrze - Albo załatwić mi buty anty-grawitacyjne! - zaśmiała się cicho.
- No nic wracamy - dziewczyna założyła jej obroże i skinęła pozostałym ludziom. Weszły do budynku.
Offline
Jedynym wyjściem z twojej obecnej sytuacji będzie ucieczka do starego bloku. Jednak...
Lwica widząc co się dzieje zeskakuje ze swojej półki. Po chwili pojawia się już na dole bestialski uśmiech zagościł na jej twarzy:
- Nie rozumiem dla czego nie podporządkujesz się ZGG? - powiedziała spokojnie do wydry zaganiając ją w 'kozi róg'
Offline
- Hej! Co tu się dzieje?! - krzyknęła białowłosa, idąc w stronę zwierząt. Musiała się temu jakoś sprzeciwić i uznała to za najlepszy sposób. - Już nawet w spokoju pouczyć się nie można! Katujecie dzieci tą całą szkołą, a potem się dziwicie, że nie zdają! W takich warunkach nie da się uczyć! - krzyczała dalej. - Ej ty! - w tym momencie wskazała palcem na wydrę. - Ktoś z Zoo cię szukał! Zaniosę cię do niego i bedzie spokój - oznajmiła, biorąc zwierzę na ręce i wychodząc spokojnie z budynku. Na początku wydra się bala, biorąc jej słowa na powaznie, ale gdy dziewczyna poklepała ją po plecach uspokoiła się.
Offline
Dziewczyna ponownie wróciła przed drzwi swojego mieszkania.
- I po sprawie... - szepnęła do siebie, łapiąc klamkę. Jednak nagle coś w niej drgnęło. Czuła się jakoś dziwnie... Jakby coś było nie tak...
Offline
Białowłosa uśmiechnęła się do siebie. Więc jednak wszystko było w porządku... Bała się, że ktoś ją zatrzyma za nim wejdzie do drzwi... Zastanawiała się, czy nie wykryli podstępu... Jednak najwyraźniej dali jej spokój...
nacisnęła klamkę i popchnęła drzwi. Na kanapie siedziała jej matka i cały czas patrzyła w wejście.
- Sakebi! już myślałam, że coś ci się stało... Co to były za krzyki? - spytała ze łzami w oczach, przytulając córkę, gdy ta zamknęła drzwi.
- Mamo... Wszystko w porządku... Musiałam komuś pomóc. Nie powinnaś się o mnie martwić... Nie mam już pięciu lat - odpowiedziała dziewczyna, klepiąc matkę po ramieniu. Następnie odprowadziła ją do kuchni, gdzie ta usiadła na krzesło, a sama podeszła do szafki.
- Napijesz się herbaty? - spytała białowłosa, wyciągając żółte pudełko. Żółtooka kobieta przytaknęła, więc dziewczyna zrobiła dwa owe napoje i podała jeden matce, po czym usiadła koło niej.
Offline
Dziewczyna do obiadu siedziała nad książkami. Nie bardzo rozumiała tą całą filozofię nauki, ale jakoś poszło... Obiad jak zwykle zjadła z matką, opowiadając jej, jaka to szkoła jest głupia i bez sensu... Zaś kobieta ze spokojem wysłuchiwała jej uwag. Kiedy zjadły, usiadły na kanapie przed telewizorem, aby jeszcze trochę dłużej pobyć ze sobą. Włączyły odbiornik, zaś białowłosa sięgnęła po swój blok i zestaw ołówków, po czym zaczęła rysować. Zawsze chciała rysować mangę, dlatego wytrwale ćwiczyła, a matka patrzyła na to z podziwem... Złotooka była szczęśliwa, iż jej córka jest tak zdeterminowana, ale ciekawił ją jeden fakt...
- Sakebi... - zaczęła. Białowłosa zatrzymała rękę i podniosła na nią swój zaciekawiony wzrok. - Powiedz... Czemu rysujesz tylko chłopców? - spytała z uśmiechem. Pomarańczowooka wróciła do tworzenia dzieła.
- Mówiłam ci... Nie umiem rysować dziewczyn... - wytłumaczyła, dokańczając oko.
- Ale przecież nie stworzysz mangi, rysując samych chłopców... Przecież nie będą sami główni bohaterowie, bez bohaterek - powiedziała matka, śmiejąc się.
- Będą...
- Hm? - zdziwiła się kobieta.
- Stworzę yaoi! Ewentualnie shounen-ai... - oznajmiła ciszej. Matka dokładnie wiedziała co to za gatunki... Z resztą... Sama w jej wieku się tym interesowała, więc nie broniła jej tego. Zaśmiała się tylko, a do tej czynności przyłączyła się i córka. Białowłosa ćwiczyła rysowanie od najmłodszych lat, więc w tym momencie szkic nie był dla niej problemem, robiła go w ciągu kilku lub kilkudziesięciu minut, jeśli był bardziej skomplikowany. Gorzej było u niej z pomysłami...
Córka i matka obejrzały jakieś programy... W końcu dziewczyna wstała.
- Idę na zajęcia... Będę za jakiś czas... - oznajmiła pakując swoją torbę [nie plecak XXD] i całując matkę w czoło. Następnie ubrała jedną ze swoich par trampek i w pośpiechu wyszła do szkoły.
Offline
Sakebi wbiegła do domu z radością, w przedpokoju od razu ściągnęła buty. Dziewczyna była koło matki chwilę później, wzajemnie pocałowały się w policzek na powitanie.
- Co na obiad? - spytała białowłosa, siadając na krześle. Matka zawsze czekała na nią z obiadem, dopóki nie wróci, i sama nie jadła. No, chyba że akurat nie mogła być w domu, wtedy dziewczyna podgrzewała sobie to co zostawiła matka lub gotowała coś sama.
Kobieta postawiła dwa talerze z posiłkiem i sama usiadła do stołu. Nigdy nie odpowiadała na pytanie 'co na obiad', a Sakebi zawsze je zadawała. To było typowe... jak zwykle przy obiedzie rozmawiały i wymieniły się wrażeniami z owego dnia. Potem znów razem usiadły i dalej rozmawiały... Posprzątały nieco... Nawet zaplanowały już co będą robić w ten weekend... A potem znów obie położyły się spać, w nadziei, iż jutro stanie się coś, dzięki czemu nie będą musiały wcześnie wstać...
Offline
- Mamo, ja wychodzę! Będę za jakiś czas! - krzyknęła dziewczyna, ubierając buty. Kiedy usłyszała zgodę matki, chwyciła w pośpiechu swoją torbę oraz kanapkę i wyszła. Zaczęła biec w stronę szkoły, a kromkę zjadła po drodze.
Offline